Dobra, słowem wstępu tylko wspomnę, że osoby wrażliwe mentalnie i uczulone na momentami dobitny język nie powinny czytać moich wypocin. Dotyczy to zarówno tego, jak i każdego następnego postu w moim wydaniu.
Zacznę od rozwinięcia myśli z tytułu tego wpisu. Z byciem silnym, wpływowym, inteligentnym, mądrym (...) w codziennym życiu jest jak z byciem kobietą. Jeśli musisz napominać o tym, że jesteś- to nie jesteś. Jak niekobieca musiałaby być kobieta, po której tego nie widać, która musiałaby zaznaczać to, że nią jest? Nie trudno sobie wyobrazić taką samicę człowieka, która nie ma kompletnie cech sprawiających, że widzi się w niej kobietę. Takie okazy można znaleźć chociażby w urzędach czy dziekanatach. Niektórzy mogli się też zdziwić, gdy imię 'tego kolesia' z wydziału matematyki i fizyki kończyło się na 'a'.
Ale do czego zmierzam: nie raz spotykam się z autoreklamą na zasadzie 'Ja to przejechałem prawie cały świat.' (czyt. byłem w Berlinie, widziałem Pragę na pocztówce, a kuzynka kolegi siostry podobno ma numer do kogoś kto był w Hiszpanii), 'Mi to będziesz tłumaczyć? No MI?' (czyt. mam szczątkowe informacje na ten temat, ale będę żonglować tymi danymi tak, by Ci namieszać i sprawić wrażenie, że coś wiem, a gdy przyłapiesz mnie, że tak na prawdę chuj się znam, to będę się tłumaczyć, że to było dawno, więc już nie pamiętam, ewentualnie akurat tego zapomniałem, albo boli mnie głowa, albo nie mam siły myśleć, jestem zmęczony/chory/upośledzony umysłowo), 'nie przejmuję/interesuję się xxx'.
Ten ostatni to mój faworyt, aż dostanie osobny akapit jako rozwinięcie. Jakbyś się nie interesował danym zagadnieniem to by wszystkie wzmianki na jego temat po Tobie spływały jak woda po kaczce, bo byś na nie nie zwracał uwagi. Ale nie, Ty się musisz pokazać, jak bardzo Cię to nie interesuje. Coś jak z walczeniem o pokój, albo z pieprzeniem dla dziewictwa. Kiedyś się słuchało muzyki którą się lubiło i która się komuś podobała, po to, by się muzyką cieszyć. Teraz, zamiast komentarzy 'fajny utwór', 'podoba mi się taka muzyka', 'chyba polubiłem ten gatunek' częściej się można dowiedzieć ile osób uważa, że dany kawałek jest 'porażką', zbierane jest poparcie dla 'boże co za szit' ewentualnie, nie mniej denerwujące 'co za idioci tego słuchają'. Już kompletnie pomijam kwestię tego, że 'hejtując' kogoś/coś zapewnia się temu rozgłos- nie ważne czy pozytywny, czy negatywny. Ale gdyby nie fala spamu jaka zalewa niektóre (jeśli nie wszystkie) portale typu 'wszyscy dla wszystkich', to sam bym nawet nie wiedział kim są ci ludzie, których internet tak bardzo nienawidzi. "Ja to się nie interesuję xxx, bo to debil' - jednym zdaniem udało Ci się trzy razy strzelić sobie w kolano, gratuluję. Po pierwsze, gdybyś się nie interesował xxx, to byś nie rozpoczynał tematu, bądź byś się do niego nie odnosił, jeśli takowy się pojawił. Po drugie, stwierdzenie że nie interesujesz się xxx 'bo to debil' dowodzi, że jednak się musiałeś zainteresować i wyrobić sobie opinię na ten temat- ergo: zaprzeczasz sam sobie. Po trzecie- rozpaczliwie, wręcz żałośnie domagasz się czyjejś uwagi, co plasuje Cię bardzo nisko w hierarchii rozmówców, dyskwalifikując Cię z równego udziału w dyskusji (skoro już do niej dołączyłeś odzywając się).
Samozwańcy, mają to do siebie, że zależy im na zdaniu innych- ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy to zdanie im sami narzucają, a nie pozwolą go wykreować na podstawie tego co robią. A teraz z polskiego na nasze: tacy ludzie będą wmawiać Ci, że oni są tacy troskliwi, zabawni, altruistyczni bla bla bla, na pokaz odstawią jakąś szopkę raz czy dwa, a potem będą tylko zdalnie kontrolować Twoją opinię na ich temat- w razie potrzeby odpowiednio ją modyfikując. Ważne jest dla nich to, byś mówił o nich jak najlepiej, chwalił ich (chociaż nie przyznają się do tego), byś widział w nich istotę wyższą rangą od Ciebie, pomimo, że jest dokładnie odwrotnie. W ramach sprecyzowania dam jeszcze jeden przykład- pieniądze. Widzieliście kiedyś kogoś, kto ma na prawdę dużo pieniędzy i się tym afiszuje? Nie. Tylko ludzie, którzy ich nie mają, chcą się pokazać, w momencie gdy akurat się tak składa, że mogą się pokazać- by okresie standardowego ich braku wmawiać 'chwilowo nie mam kasy (w domyśle:ale normalnie, to mam, pokazywałem/mówiłem Ci przecież, pamiętasz?)' komu trzeba. "Przejada mi się ostatnio jedzenie w XYZ (najdroższa restauracja w mieście-w której był dwa razy w życiu)" - fajnie. Tylko po co mi to wiedzieć? Chciałeś się pokazać, że to dla Ciebie nic, że tam jadasz? No toś trafił, jak chujem w płot. Jakby to było faktycznie 'nic', to nawet nie widziałbyś sensu o tym mówić. Coś na zasadzie 'myłem dzisiaj ręce'. No zajebiście, koleś! Tacy ludzie potrafią się koncertowo ośmieszyć, nie zdając sobie sprawy, że rozmówca już dawno dostrzegł kulisy tego przestawienia i jedyny powód dla którego tego nie przerywa, to darmowy kabaret- który z czasem staje się tylko coraz bardziej żałosny.
Ludzie, którzy są takimi właśnie samozwańcami, zawsze będą najbiedniejsi umysłowo pośród swoich znajomych. Bo wydaje im się, że pokazują jak bardzo są 'ponad' ludzi dookoła, tak na prawdę pakują się w coraz to większe kompleksy -bo mają świadomość, ze to co mówią to nieprawda- a zamierzonego celu i tak nie osiągają, bo większość ludzi ma serdecznie w dupie to czy byłeś na wakacjach u cioci w Zgorzelcu czy na Teneryfie. JA mam serdecznie w dupie, czy nosisz płaszcz od Diora za 10tysięcy czy kurtkę Pumy z odzieży kupowanej na wagę; póki nie wciskasz mi kitu traktując mnie jak idiotę, wmawiając mi kim to Ty nie jesteś, czego to nie wiesz/nie widziałeś, gdzie nie byłeś lub kogo nie znasz - jesteś człowiekiem godnym uwagi. Takich jest coraz mniej.
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. Problem w tym, że nie każdy wie, które z nich ma większą wartość...
OdpowiedzUsuń