niedziela, 14 kwietnia 2013

Nudziarze

-Zróbmy COŚ.
-Chodźmy GDZIEŚ.
-Wymyśl COŚ.

Jeśli znasz kogoś, kto używa takich poleceń- masz do czynienia z nudziarzem. Kimś, kto jest tak beznadziejnie nudny, że nie potrafi sam sprecyzować czego chce lub na co ma ochotę, więc rzuca Tobie wyzwanie 'zabaw mnie'.

Człowieku, ogarnij się. Chcesz by się coś działo, to sam zacznij coś robić. Rzeczy nie robią się same (no chyba że bałagan, lub problemy z nic nie robienia)! Nudzisz się? Szkoda, nie?


Krąży powiedzenie, że inteligentni ludzie się nie nudzą. Problem w tym, że fakt iż potrafisz sobie znaleźć czasochłonne zajęcie typu przeglądanie obrazków na kwejku lub granie godzinami, by 'się nie nudzić', nie sprawia automatycznie że jesteś inteligenty. SPRAWIA natomiast, że nie nudzisz innych. Możesz wydawać się nudny, możesz sprawiać wrażenie nudnego, ba - rzeczywiście możesz BYĆ nudny; ALE nie smęcisz 'zróbmy coś' ergo: nie nudzisz. Jeśli chcesz by świat był ciekawszym miejscem, spraw by był ciekawszy, a nie czekaj aż się stanie ciekawszy. Bo jeśli nie podejmiesz żadnych kroków, to inni sprawią, że będzie ciekawy dla nich- a to wcale nie musi pokrywać się z tym co Ty uważasz za ciekawe.

Ciekawi ludzie nie nudzą. Ciekawi ludzie podsuwają pomysły, gdy chcą coś zrobić w ilości 1+.
-Chodźmy zagrać w kosza.
-Chodźmy do kina.
-Jedźmy nad jezioro.
-Zobaczmy to, zobaczmy tamto.

A nie
-Zaproponuj coś, żebym się nie nudził.

Pierdol się.

Jesteś nudziarzem, to się nudzisz. Jeśli masz w sobie choć odrobinę ciekawości, świat automatycznie staje się lepszym miejscem. Nie czekaj, aż ktoś Ci zorganizuje życie, tylko sam zacznij je organizować. A może zdarzyć się tak, że Ci wszyscy bierni nawet będę przychylni temu co robisz- bo skoro sami nie mają pomysłu, to chociaż będą wspierać kogoś kto coś robi.

Nie wiesz jak? Zacznij od czegokolwiek.
Zbieranie znaczków? Treningi siatkówki? Yoga? Mechanika samochodowa? Wycieczki rowerowe? Jak dla mnie to możesz nawet zacząć chodzić na spacery. Jeśli się nudzisz we własnym życiu, to znaczy że ono Ci się nie podoba. Zmień małą rzecz i zobacz po tygodniu-dwóch czy Ci pasuje. Jeśli nie, zmień coś innego. I tak do skutku. Ostatecznie możesz zmienić cały swój styl życia, tylko dzięki temu, że postanowiłeś iść na wystawę która Cię interesowała- więc poznałeś kogoś, kto interesuje się tym samym- a ten ktoś pokazał Ci inne zajęcia które jemu 'podchodzą' i co się okaże- Tobie może też.

Siedzenie cały czas w jednym miejscu (np dom, praca, uczelnia, szkoła, monopolowy, klub) ogranicza horyzonty. A internet daje Ci złudne poczucie socjalizacji.

Zmień JEDNĄ rzecz.
Dzisiaj.
Teraz.

No idź!

2 komentarze:

  1. zacząłbym ćwiczyć ale mi się nie chce i znowu złapałem nadprogramowe 5 kg. jak znow ktoregos razu przed lustrem stwierdze ze juz dosc to zaczne od nowa cwiczyc i zrzuce i tak juz pare razy mialem. ale chodzi Ci o cos innego, zakrojonego na wiekszą skalę. długotrwałego, istotnego moze. czasem mysle ze zle robie ze w ogole nie czytam ksiazek. generalnie malo czytam. najwiecej czasu pozera mi internet. bezpowrotnie. bezsensownie. na tych ebanych obrazeczkach i bzdurnych filmikach. to tez mnie wkurza juz dluzszy czas ale nic nie robie. ale wracając. I co? zaczne czytac ksiazki i cos w moim zyciu sie zmieni? raczej nie sadze. tylko tyle np. ze nie bede sie tak zarzucał pretensjami do samego siebie ze marnuje czas w tak idiotyczny sposob. ale czemu czytanie ksiazek mialoby byc takie lepsze? internet ma wiecej opcji. to czlowiek sie ogranicza do tych kilku zamiast cos tam se szukac. no ale dobra. rozumiem - jesli ksiazki to za malo to idzmy dalej i zmienmy cos jeszcze. to ma sens. moze faktycznie cos zmienie? a moze znow tylko tak mysle ale nic nie zrobie? to jest walka ze soba. w moim przypadku z lenistwem... moze troche ze strachem ze zmiany bedą zle odebrane? wlasnie! to ogladanie sie na innych jest takim hamulcem w zyciu ze szok. chyba. ilu rzeczy czlowiek zaniechał przez te myśli. nie zagadam do niej... co ja jej powiem? o czym? czy bede wystarczajaco interesujący? nie wydurnię się? czy jak zaczne chodzic w eleganckich ciuchach czy srodowisko mnie nie wytknie palcem a koledzy nie wysmieją? itd itd. mozna by wymieniac dlugo. i tak w ten sposob dokonalismy wyboru ze nie zmienimy nic tkwiąc w swoich sztucznie wytyczonych ramach i jestesmy do nich tak przywiazani ze nawet sami zaczynamy myslec ze nie da sie z nich wyjsc. autopranie mózgu. a przeciez wystarczy tak niewiele. jak pisaleś... nie wiesz co zmienic? zmień cokolwiek!. wiem co zmienie ;p skarpety zmienie bo mi walą hehe
    hmm a moze zmienic srodowisko? mieszkam w akademcu w paroma chlopakami. ciezko mi nie jest myslec ze oni wplywaja na to ze nie robie tego co lubie. czesto tak jest bo po prostu czasem lubie byc sam (tak jak teraz nota bene) i popisać pierdółki w takich dyskusjach a tak jak oni są to sie tak czlowiek jakos ogranicza, bo to to bo to tamto. tylko ciagle hip hop, chlanie, palenie i smiechy z bzdur czy to w necie czy to w swiecie. i tak zycie leci przez palce. przeciez wiele rzeczy mozna by robić. moze przeniose sie na stancje i zobaczymy wtedy..? ostatnio z kumplem wlasnie zlapalem taki bol dupy ze nic sie nie dzieje. ze nic nie robimy. szukalem miejsca gdzie mozna pojsc. nawet to nie musi byc nic super ciekawego, byleby nie kisnąć w pokoju przed kompem konsumując czas i młodość. wyszlo ze chyba poszlismy sie przejsc. koniec. doszlismy do wniosku ze trzeba czesto gesto miec kase zeby znaleźc sobie jakies ciekawe rozrywki. moze i to nie jest najtrafniejsza konkluzja ale nie do podważenia. wielu rzeczy nie zrobisz bez hajsu. czyli co? chcemy cos porobic to trzeba zarobic i tu koło trochę się zamyka, bo teraz to robota zacznie zjadać Ci połowe czasu, czy tam ile sobie postanowisz czasu na nią przeznaczyc. Ale znów szkopuł - nie chce sie pracować. nawet uczyc mi sie na tych studiach nie chce. nie ukrywam - lipne sobie studia biotechnologiczne wybralem. nudne i trudne niekiedy. moze i daja mozliwosci ale kto to wie w Polsce... zreszta jest tylu lepszych ode mnie. pewnie pojde do jakiejs szarej roboty za dwa koła i finito. wkurzam sie na siebie ze nigdy nie pracowalem zeby sobie wlasnie cuś dorobić, chociazby zeby miec na rozrywkę. i nigdy tego nie zmieniłem z lenistwa. lenistwo trzyma mnie w tej stagnacji kompromisu miedzy chujową rozrywką a nie męczeniem sie w pogoni za groszem. czy robie źle? nie wiem. zycie mnie rozliczy. jak cos mnie za mocno zmeczy to koniec konców to zmienię. tylko ile jeszcze bede czekał i czy nie bedzie za pozno juz na pewne kroki?
    kurde mialem tylko napisać że dobrze sie czyta co piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie wiedzieć, że to co piszę nie idzie w eter;)

    Tzn powiem tak; jeśli ktoś kiedyś rozdawałby nagrody za bycie leniwym, to pewnie wysłałbym kogoś by odebrał nagrodę w moim imieniu. Lenistwo i pomysłowość to historia cywilizacji w pigułce. Nie chciało się komuś nosić wody w wiadrze na głowie, to zrobili akwedukty. Nie chciało się komuś ciągnąć worków z ziemniakami na desce, to dorobił do deski koła i zaprzągł osła. Nie ma nic złego w byciu leniwym, tak długo jak efekty są te same co jakbyś 'robił'.

    I nie liczę na to, że ktoś odmieni całe swoje życie, bo jakiś random w internecie tak napisał. Liczę, że pomogę komuś spojrzeć na siebie 'z boku' i zastanowić się nad sobą. I ja, mówiąc o zmianach małych rzeczy, na prawdę mam na myśli drobnostki, rzeczy wręcz trywialne. Spróbuj (jeśli nie masz) wyrobić sobie nawyk ścielenia łóżka gdy wychodzisz rano z pokoju. Albo w kwestii książki; weź sobie książkę do wc. Czytaj jedną stronę przy każdej wizycie. Co, jak 'po co?' ? Załóżmy, że książka ma 200stron, a w wc jesteś 2x dziennie. W ten sposób, czytasz jedną książkę w 3miesiące. "cooo, w 3miesiące to można kilka książek przeczytać i jeszcze tv oglądnąć"... No, można. A ile książek przeczytałeś przez ostatnie 3miesiące? 6miesięcy? Rok?
    Jeszcze raz: malutkie zmiany, byle konsekwentnie.

    No i jeszcze w kwestii hajsu. Zgodzę się, że w dzisiejszych czasach ciężko jest coś zorganizować bez kasy. Ale co, 10lat temu było inaczej? Było taniej? Było więcej klubów bilardowych, wiecej kręgielni więc ceny były niższe? Nie. Wcześniej nam bardziej zależało na tym by się spotkać i pogadać, niż pompatycznie siorbać "Venti Grande" (sorry, I don't speak starbucks) przy słabym wifi. Nie tęsknisz za tym jak naście lat temu darłeś mordę na pół osiedla "Pszeee paniiii, wyjdzie Tomeeeeeek?" i Tomek schodził za 3minuty w rozwiązanych butach, bo się spieszył. A dziś? Eh, szkoda słów. Ale skoro Ty za czymś tęsknisz, to czemu inni nie? Inni też, ale nie pokazujecie tego po sobie i każdy próbuje być dorosły. Z jakiegoś powodu bycie dorosłym jest równoznaczne z robieniem tego co kiedyś, tylko wydając przy tym nadmiernie dużo pieniędzy. Dziękuję, postoję.

    OdpowiedzUsuń

Myśl co piszesz, zamiast pisać co myślisz.